„Zimne doły” to miejsce, gdzie od wielu lat przyjeżdżają rodziny z dziećmi na piesze wędrówki po ścieżkach edukacyjnych zlokalizowanych na terenie Nadleśnictwa Chojnów. Jest to również miejsce udostępnione przez leśników na cele rekreacyjne, gdzie legalnie można rozpalić grilla czy też ognisko. Cała infrastruktura „Zimnych dołów” powstała z myślą o osobach pragnących uciec od miejskiego zgiełku na łono natury a także z myślą o tych, którzy po prostu lubią w ciszy i spokoju pooglądać poranną mgłę nad pobliskim stawami, ukryć się w trzcinie czy też pomiędzy drzewami i wyczekiwać godzinami żeby sfotografować piękne okazy zwierząt, których tu nie mało. Wreszcie Zimne Doły to miejsce, które w 2014 r. otworzyło swoją przestrzeń dla biegaczy. Lasy Państwowe zdecydowały się utworzyć kilkanaście tras biegowych w lasach położonych w pobliżu dużych miast. Pierwsza ścieżka została oficjalnie otwarta w Nadleśnictwie Chojnów, właśnie przy Zimnych dołach. W tym roku Nadleśnictwo Chojnów jest gospodarzem cyklu czterech biegów Biegam bo lubię lasy. Każdy bieg ma się odbyć w innej porze roku, tak aby biegacze mogli zapoznać się z urokami lasu w różnym okresie. Osoby, które ukończą wszystkie cztery biegi w nagrodę otrzymają medale symbolizujące las zimą, wiosną, latem i jesienią.
Pierwszy bieg cyklu „Zima” odbył się 1 lutego w iście zimowej scenerii. Pogoda dopisała. Rankiem drzewa pokrywała cienka warstwa białego puchu, który niestety wraz z upływem czasu zniknął. Trasa, biegnąca leśnymi duktami, miejscami pokryta była lodem, taki urok zimowej, leśnej scenerii. Planowana godzina startu biegu na 10 km została przesunięta o 15 minut ze względu na spóźnialskich biegaczy, którzy w ostatniej chwili odbierali pakiety startowe. W biegu na 10 km DGM reprezentowali Katarzyna Zielińska, Piotr Malczak, Witold Kalisz, Mirosław Trupiszewski i Jarosław Klimkiewicz. Witek na trasie miał bliższe spotkanie z podłożem, jednak obyło się bez większych, zdrowotnych konsekwencji. Pierwszy zawodnik na metę wbiegł z czasem ok. 36 minut, nasz najlepszy z czasem poniżej 41 minut. Jak się później okazało, z 10 km organizatorzy wyznaczyli tylko 9,4 km trasy biegowej. Szkoda, zwłaszcza że różnica 600 m to dość dużo i takie błędy nie powinny się zdarzać. Oznakowanie trasy także było mylące. Po jednym z zakrętów oczom biegaczy ukazała się tabliczka 9 km, przy czym do mety pozostało 400 metrów a nie kilometr. Błąd w oznaczeniu powodował, że wielu biegaczy rozłożyło źle siły na ostatnie metry. W biegu na 5 km pobiegli Przemek Cieślak i Mariusz Ciesielski.
Trasa nie pozwalała na bicie rekrodów życiowych…a przecież czas się liczy, zawsze się liczy ;) Niemniej jednak tym razem ważniejsza była dobra zabawa, udział w biegu innym od typowych masówek, biegów ulicznych. Na „deser”, choć deser tego posiłku nazwać nie można, na biegaczy czekała grochówka, kiełbasa i ciepła herbata. Pogoda na plus, organizacja (mimo kilku drobnych wpadek) na plus i atmosfera mega plus.
Na koniec hasło:Nie było nas był las. Nie będzie nas, będzie las. ….
....i kilka statystyk od organizatorów:
- Ponad 300 uczestników
- ponad 100 biegających Pań…
- prawie 20 uczestników marszu Nordic Walking…
- 200 litrów grochówki…
- 2 ogniska...
- 300 pieczonych kiełbas…
- 80 litrów herbaty…
- około 400 bezcennych uśmiechów.
Z leśnym pozdrowieniem Darz Bór!!! Do zobaczenia 12 kwietnia na biegu wiosennym!
Opracowanie: Mariusz Ciesielski