„II Noc Sto-nogi”, która w ubiegłym roku odbyła się 25
października 2014 r., była imprezą kończącą sezon biegowy 2014, a zorganizowaną
przez zaprzyjaźniony klub biegaczy „Sto-nogi” z Milanówka. Bieg został
zorganizowany na terenie uroczego parku w Stawisku, jednak sama trasa, trzeba
przyznać, do najbardziej porywających nie należała, ot pętla po parkowych
raczej nierównych alejkach i ścieżynkach o łącznej długości ok. 1650 m. Trzeba również
dodać, że sama formuła biegu także nie należała do typowych, w przypadku
których dystans jest z góry ustalony. Tutaj cała zabawa polegała na
przebiegnięciu po pętli jak najdłuższego dystansu w ciągu 3 godzin, czyli coś
czego absolutnie nie należy polecać nikomu o niskiej odporność na nudę. Dodając
do tego start tuż przed wcześnie o tej porze roku zapadającym zmrokiem i
przejmujący jesienny chłód, bieg nie zapowiadał się sympatycznie.
Jednakże wszystkie te niedogodności były w pełni rekompensowane przez wspaniałą atmosferę na starcie. „Noc sto-nogi” to przede wszystkim zabawa w gronie biegaczy i bieg dla własnej satysfakcji. Tylu uśmiechniętych twarzy i takiego ładunku pozytywnych emocji trudno by szukać na wielokrotnie większych imprezach, gdzie każdy pozostaje anonimowy. „Noc sto-nogi” to impreza organizowana przez biegaczy dla biegaczy.
Na starcie jak to już zwykle bywa zameldowała się kilkuosobowa grupa reprezentantów „Dogoń Grodzisk Mazowiecki”, którzy punktualnie o godz. 16 wyruszyli zmierzyć się
z niełatwą trasą i własnym sobą. Pomimo pozornej monotonii (ach te pętelki) na trasie nie można było się nudzić. Dzięki stosunkowo krótkiej pętli i sporej liczbie dopingujących zgromadzonych i bawiących się przy ognisku w okolicach startu/mety już po kilku okrążeniach prawie każdy z zawodników był imiennie zagrzewany do nieustawania w biegu, co było tym trudniejsze z uwagi na już wspomniane ognisku i to co się przy nim działo – istna orgia towarzysko kulinarna.
Zawodnicy o co mniejszej odporności psychicznej nie byli w stanie długo opierać się atmosferze panującej przy ognisku i smakołykom tam serwowanym, wobec czego trasa pustoszała w dość szybkim tempie. Po upływie mniej więcej dwóch z trzech godzin przewidzianych na bieganie, wśród drzew skrytych w mroku błyskały nieliczne czołówki najtwardszych biegaczy. Do końca imprezy wytrwało na trasie zaledwie kilku śmiałków, do których niestety autor niniejszego tekstu się nie zalicza (wizja rumieniącej się przy ognisku kiełbaski zwyciężyła nad parciem do jak najlepszego wyniku).
Po zakończeniu biegu każdy z zawodników był imiennie dekorowany, co również stanowiło miły akcent wobec anonimowości panującej na dużych imprezach.
Na zakończenie krótka statystyka. W biegu wystartowały 62 osoby, reprezentanci DGM zajęli miejsca: 5 (Rafał Sadocha, 20 okrążeń – 33 km), 8 (Przemysław Kiełek, 16 okrążeń – 26,4 km), 21, 22, 28 (Iwona i Jacek Królikowscy oraz Piotr Zdziarski – wszyscy 10 okrążeń – 16,5 km) oraz 46 (Daniel Prędkopowicz, 6 okrążeń – 9,9 km).
Opracowanie: Przemysław Kiełek
Jednakże wszystkie te niedogodności były w pełni rekompensowane przez wspaniałą atmosferę na starcie. „Noc sto-nogi” to przede wszystkim zabawa w gronie biegaczy i bieg dla własnej satysfakcji. Tylu uśmiechniętych twarzy i takiego ładunku pozytywnych emocji trudno by szukać na wielokrotnie większych imprezach, gdzie każdy pozostaje anonimowy. „Noc sto-nogi” to impreza organizowana przez biegaczy dla biegaczy.
Na starcie jak to już zwykle bywa zameldowała się kilkuosobowa grupa reprezentantów „Dogoń Grodzisk Mazowiecki”, którzy punktualnie o godz. 16 wyruszyli zmierzyć się
z niełatwą trasą i własnym sobą. Pomimo pozornej monotonii (ach te pętelki) na trasie nie można było się nudzić. Dzięki stosunkowo krótkiej pętli i sporej liczbie dopingujących zgromadzonych i bawiących się przy ognisku w okolicach startu/mety już po kilku okrążeniach prawie każdy z zawodników był imiennie zagrzewany do nieustawania w biegu, co było tym trudniejsze z uwagi na już wspomniane ognisku i to co się przy nim działo – istna orgia towarzysko kulinarna.
Zawodnicy o co mniejszej odporności psychicznej nie byli w stanie długo opierać się atmosferze panującej przy ognisku i smakołykom tam serwowanym, wobec czego trasa pustoszała w dość szybkim tempie. Po upływie mniej więcej dwóch z trzech godzin przewidzianych na bieganie, wśród drzew skrytych w mroku błyskały nieliczne czołówki najtwardszych biegaczy. Do końca imprezy wytrwało na trasie zaledwie kilku śmiałków, do których niestety autor niniejszego tekstu się nie zalicza (wizja rumieniącej się przy ognisku kiełbaski zwyciężyła nad parciem do jak najlepszego wyniku).
Po zakończeniu biegu każdy z zawodników był imiennie dekorowany, co również stanowiło miły akcent wobec anonimowości panującej na dużych imprezach.
Na zakończenie krótka statystyka. W biegu wystartowały 62 osoby, reprezentanci DGM zajęli miejsca: 5 (Rafał Sadocha, 20 okrążeń – 33 km), 8 (Przemysław Kiełek, 16 okrążeń – 26,4 km), 21, 22, 28 (Iwona i Jacek Królikowscy oraz Piotr Zdziarski – wszyscy 10 okrążeń – 16,5 km) oraz 46 (Daniel Prędkopowicz, 6 okrążeń – 9,9 km).
Opracowanie: Przemysław Kiełek